Zdaniem Jerzego Szteligi to „kolejna próba uszczęśliwiania wszystkich na siłę. Wyraził obawę, że projekt mógłby doprowadzić do negatywnych zjawisk, czyli pojawienia się szarej strefy w negocjacjach płacowych. – Kto to będzie egzekwował? W jaki sposób? Czy będą ekstra narzędzia dla Państwowej Inspekcji Pracy? Kto, na jakiej zasadzie, jakim torem? Jakoś nie czuje tego pomysłu legislacyjnego. Z ostatnich miesięcy znam przykład gdzie młodzi ludzie przystąpili do konkursu, otrzymali wspaniałe propozycje, w ogłoszeniu kwota wynosiła 3,5 tys. złotych a na papierze 2,5 tys. – mówił Szteliga i dodał, że to są raczej kwestie samoregulujące się.
- Jestem zwolennikiem procesów rynkowych, a więc wiedzy, bo jak się staram, to wiem o co. To upraszczanie rekrutacji, bo jak ktoś wie że chcą mu dać 2,5 tys. złotych to by nie przystąpił do negocjacji. Z tego punktu widzenia to dobry ruch. Dobrym pytaniem jest jak to będzie respektowane i jaka będzie sankcja, bo też często pracownik jest w sytuacji tego słabszego. Co o zasady to dobry zapis, bo porządkuje sferę informacji. Ona musi być rzetelna – mówił z kolei dr Artur Żurakowski.
Lesław Adamczyk z BCC zwrócił uwagę, że przedsiębiorca który zawyżałby kwotę na takim ogłoszeniu, musi się też liczyć z reakcją pracowników, których już zatrudnia. – Jeśli zawyżam kwotę w ogłoszeniu, to zawyżam ją także w odniesieniu do moich pracowników i to buduje przeświadczenie, że nowemu dam więcej, choć nie mam tego na celu i już tu powstaje erozja zaufania.
- Pracodawca i pracownik mniej więcej wiedzą jaki jest poziom zarobków w danej branży, na tym stanowisku, przy takim stażu i umiejętnościach. Mniej więcej wiedzą czego mogą oczekiwać, przecież ktoś też nie pojawia się znikąd – mówił Piotr Pancześnik z Kongregacji Przemysłowo-Handlowej wyrażając obawę o powstanie szarej strefy. – To niepotrzebnie będzie wprowadzało brak zaufania, a zaufanie buduje się przecież na samym początku – dodał.
W programie poruszyliśmy także temat kosztów pracy, w dyskusji uczestniczył dodatkowo Grzegorz Kuliś z BCC.