Naszego gościa pytaliśmy o zapowiadane w mediach zmiany zasad uzyskiwania prawa jazdy. Potwierdził, że w ministerstwie transportu pracuje nad tym specjalny zespół, ale wyników tych prac jeszcze nie znamy. Na razie wiadomo jedynie tyle, że z nowego prawa jazdy zniknie adres posiadacza (tak jak zniknął z dowodu osobistego), bo przepis nakazujący kierowcy zmianę prawa jazdy po zmianie miejsca zamieszkania był praktycznie martwy - ponieważ nie przewidywał żadnych sankcji, kierujący rzadko się nim przejmowali.
Bardzo prawdopodobne jest także to, że pojawia się nowe zasady obowiązujące świeżo upieczonych kierowców - będą "na cenzurowanym", czyli będą musieli bardziej pilnować prędkości i jeździć z zielonym listkiem.
Media spekulowały także, że egzaminatorzy docelowo mają być podporządkowani, tak jak kiedyś, wojewodom. Ma to podobno zwiększyć zdawalność, która w tej chwili jest na poziomie 30 - 35 procent.
- Trudno mi to komentować, bo nie znam szczegółów. Choć nie wiem, w jaki sposób ta zmiana miałaby przynieść taki efekt. Ci sami egzaminatorzy, pracujący de facto w tym samym miejscu, pewnie za podobne pieniądze. Dlaczego miałoby to poprawić zdawalność? - pyta retorycznie Kinder.
W jego ocenie, na niską zdawalność wpływa to, że polskie wymagania są wyśrubowane - gdyby ograniczyć ilość godzin ćwiczeń na placu manewrowym (gdzie egzamin oblewa 30 procent zdających", szkolenie byłoby skuteczniejsze.