Ogłaza przypomina, jak podróż pociągami wygląda w tej chwili: najczęściej pasażer korzysta z linii regionalnych, by dojechać do dużego miasta, gdzie wsiada w intercity, by dojechać do kolejnego wielkiego miasta, gdzie znowu przesiada do pociągu Przewozów Regionalnych, który dowozi go małego miasteczka, czyli docelowego miejsca podróży.
- Idea wspólnego biletu zakłada, że pasażer ustala przy kasie swój cały plan podróży i kupuje jeden bilet obejmujący całą podróż. Prawdopodobnie zapłaci mniej, a stratę pokryją przewoźnicy. W przypadku Opolszczyzny oceniamy, że ta strata nie będzie wielka, wyniesie może kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie - wylicza Ogłaza.
Jedynym mankamentem, zdaniem naszego gościa, może być jednak kłopot z planowaniem podróży przy kasowym okienku.
- Jeśli pasażer będzie miał do wyboru kilka alternatywnych tras, a tak pewnie będzie, to może chwilę potrwać, zanim podejmie decyzję. A stojący za nim w kolejce będą się niecierpliwić - przewiduje Ogłaza.
Nasz gość przekazał też optymistyczne informacje o remoncie trasy kolejowej Opole - Nysa. Podróż na tej trasie trwa dziś półtorej godziny (choć liczy ona sobie niewiele ponad 50 km), ale po remoncie będzie krótsza niż godzina. Jak się okazuje, wykonawca podkręcił tempo prac i inwestycja ma szansę się zakończyć szybciej, może nawet do końca listopada 2019 roku.