Tegoroczne żniwa upływają pod znakiem kapryśnej aury. Czaja mówi o tym, że mieliśmy do czynienia z punktową suszą – w tej samej gminie w jednych wioskach były afrykańskie upały, w innych padało. Dlatego jedni mają straty na poziomie nawet 50 procent, inni zbiorą jakieś 80 procent tego, co zwykle. Problemem był nie tylko brak wody, ale jej nadmiar – kilkudniowe ulewy z minionego tygodnia doprowadziły do tego, że w rzepaku i pszenicy pojawiły się porosty, które z pewnością odbiją się na cenach skupu.
Czaja zwrócił jednak uwagę i na to, że niższe zbiory w całej Europie też wpływają na postępowanie firm handlujących zbożem, bo mają one świadomość, że muszą w tym roku kupować lokalne produkty, by wywiązać się z umów z wielkimi sieciami handlowymi. Dlatego jednak będą robić wszystko, by, uciekając przed własnymi stratami, obniżać ceny skupu pod byle pretekstem.
- Producenci owoców miękkich oceniają, że koszty skupu będą dla nich niższe od kosztów zbiorów – mówi Czaja. – Niestety, producent, czyli rolnik, zawsze jest na straconej pozycji.