Zdaniem Skakuja, ustawa dekomunizacyjna nie jest dobra, bo oznacza ingerencję państwa w uprawnienia samorządów.
- Gdy tworzono samorządy, do ich wyłącznej kompetencji pozostawiono kwestię pomników i nazw ulic. I to było słuszne, bo to przecież mieszkańcy danej gminy wiedzą, co ich razi, a co nie. I po to mają swoich przedstawicieli, żeby to regulować - tłumaczy.
Zdaniem naszego gościa, prawo powinno być odbierane przez obywateli jako uzasadnione i sprawiedliwe, a wątpliwości, jakie zgłaszało wielu Polaków przy okazji zmian patronów ulic, pokazały, że ustawa dekomunizacyjna nie jest tak odbierana. Skakuj dodaje też, że można spróbować dekomunizacji przestrzeni publicznej, ale nie wymażemy z historii kilkudziesięciu lat PRL.
Skakuj przyznał, że w latach 90. jako przedstawiciel wojewody brał udział w próbach poprawienia pomników wznoszonych przez działaczy Mniejszości Niemieckiej.
- Ale sytuacja była wtedy inna, bo te pomniki były rekonstruowane lub budowane bez dopełnienia formalności, żaden z nich nie został zatwierdzony wymaganymi uchwałami gminnych rad. W tych warunkach interwencja wojewody, który stoi na straży prawa, była konieczna - tłumaczy. - Jakich zmian się domagaliśmy? Przede wszystkim nie było zgody na pokazywanie poległych żołnierzy jako bohaterów i gloryfikowanie formacji hitlerowskich. A były przypadki, że na upamiętnieniach pojawiały się na przykład stopnie SS. To kazaliśmy zmienić w trybie pilnym, do wyznaczonego terminu. I choć nie zawsze odbywało się to w spokojnej atmosferze, zalecane zmiany były wprowadzane.