W tym roku dość nieoczekiwanie Środa Popielcowa wypadła tego samego dnia co Walentynki. W efekcie sporo było spekulacji, jak połączyć te dwie tradycje i czy chrześcijanin w ogóle powinien w tych warunkach obchodzić dzień św. Walentego. Zdaniem naszego gościa, to wydumany problem, bo w czasie wielkopostnym miłość, oczywiście nie ta komercyjna, ale prawdziwie chrześcijańska, odgrywa ogromną role.
- Także miłość do samego siebie, bo w poście nie chodzi przecież o samo umartwianie, ale także odzyskanie wewnętrznej wolności, uwolnienie się od tego, co stało się dla człowieka obciążeniem - mówił ks. Kobienia. - Tu nie chodzi tylko o post jako ograniczenie spożycia, mamy przecież różne inne uzależnienia, takie choćby jak phonoholizm, uzależnienie od smartfonów.
Zdaniem naszego gościa, wielkanocnego postu nie należy mylić z modnymi dietami, z dążeniem do bycia fit, bo ten rodzaj postu nie ma nic wspólnego z duchowym odrodzeniem, które winno poprzedzić nadejście Wielkiej Nocy.
- Tu liczy się motywacja - tłumaczył. - Kiedyś grzesznicy pokutowali miesiącami, nawet latami, przygotowując się do przyjęcia sakramentu pokuty, podobnie było z tymi, którzy przygotowywali się do przyjęcia chrztu.
Nasz gość zdradził nam też historyczną ciekawostkę: w XIII wieku specjalny synod we Wrocławiu musiał rozstrzygnąć, jak powinien wyglądać Wielki Post. Osadnicy z Flandrii czy Niemiec pościli 40 dni, tymczasem mieszkańcy Śląska zaczynali post już na trzy tygodnie przed Popielcem.