Jazłowiecka była jedną z sześciu eurodeputowanych PO, którzy 15 listopada zagłosowali za rezolucją Parlamentu Europejskiego, która jest pierwszym krokiem w kierunku uruchomienia wobec Polski tzw. artykułu 7, co może się zakończyć wprowadzeniem unijnych sankcji. Nasz gość przekonuje jednak, że nie jest to dokument przyjęty przeciw Polsce, ale przeciw rządowi PiS. Z kolei skierowanie sprawy Polski do komisji LIBE to - jej zdaniem - okazja dla polskiego rządu, by rozpocząć wreszcie konstruktywne rozmowy z Unią.
- Skoro premier Szydło twierdzi, że Polskę atakują unijni urzędnicy, którzy nie pochodzą z wyboru, to teraz ma okazję, by podjąć rozmowę z 28 eurodeputowanymi z różnych krajów i frakcji - przekonuje.
Jazłowiecka przyznaje, że decyzja o poparciu rezolucji było dla niej decyzją trudną, ale nieuniknioną, bo "rezolucja zawiera prawdę", liczy się także z tym że może ponieść polityczną karę (o wyciągnięciu konsekwencji wobec posłów, którzy zagłosowali za rezolucją, mówiły publicznie władze Platformy).
Nasz gość ostro skrytykował rządzących nie tylko za brak rozmów z unią, ale także za politykę wewnętrzną, między innymi w kwestii mediów publicznych. Jazłowiecka właśnie propagandowym przekazem tych mediów tłumaczy wysokie sondażowe poparcie dla PiS, przekonuje też, że wielu Polaków "nie ma dostępu do prywatnych mediów", które są krytyczne wobec rządu, twierdzi też, że gazety, które rządu nie popierają, są "chowane gdzieś z tyłu" a na stacjach Orlenu "nie można kupić takich tygodników jak Polityka". Jazłowiecka twierdzi też, że prawdziwa armia prorządowych trolli jest bardzo aktywna w mediach społecznościowych i to ona odpowiada za falę hejtu i różne fakenewsy wymierzone z opozycję.