Efekty już widać. O ile kilka lat temu pod koniec lipca zgniłozielona woda i fetor skutecznie odstraszały turystów, to teraz jest o niebo lepiej.
- A nawet jeśli gdzieś przy brzegu coś tam trochę zakwitnie, to nie jest to wielki problem, najważniejsze, że nie ma już zielonego kożucha i śniętych ryb - tłumaczy nasz gość. - Turyści, którzy w ostatnich latach nas porzucili, teraz wracają. Niektórzy są już u u nas siebie, mamy wokół jezior 900 domków letniskowych, w tym wiele całkiem nowych. Także ośrodki wczasowe wykorzystały unijne dotacje i podniosły standard.
Kampa wspomina także o inwestycjach w infrastrukturę nad Jeziorem Średnim, gdzie przybywa i kąpiących, i drobnych inwestorów, którzy otwierają kolejne lokale gastronomiczne. Mieszkańcy Opola chętnie wybierają Jezioro Srebrne, gdzie o ich wygodę od lat dba dzierżawca. Tam jednak, w odróżnieniu od Średniego, nie ma ratowników i letnicy kąpią się na własną odpowiedzialność.
Na gospodarza czeka Jezioro Małe, które gmina od lat bezskutecznie próbuje sprzedać (cena w granicach 1,3 - 1,5 miliona złotych). Zdaniem naszego gościa, to urokliwe miejsce, które świetnie nadaje się na budowę ośrodka za małym aquaparkiem. Na razie jednak chętnych do inwestowania nie ma.
Kampa wspomina także o innej ciekawostce intrygującej turystów: to półotwarty zakład karny dla kobiet przy południowym brzegu jeziora, które miejscowi nazywają podobno "naszym Alcatraz".