14.03.2014 Gerard Kurzaj o tym, jak pierwszą polską parafię w Teksasie założyli Ślązacy na niemieckich papierach namówieni przez franciszkanina z Płużnicy
O śląskich Teksańczykach opowiada nam Gerard Kurzaj, prezes Towarzystwa Przyjaciół Sławięcic, którego brat, k., Franciszek Kurzaj, został posłany do Teksasu jako duszpasterz przez arcybiskupa Alfonsa Nossola, który już pod koniec lat 70. zaczął rozwijać kontakty z potomkami emigrantów z Płużnicy i innych śląskich wiosek.
Można by rzec, że historia się powtarza. W połowie XIX wieku za ocean popłynął ks.Leopold Moczygemba, franciszkanin rodem z Płużnicy, którego papież wysłał do Ameryki, by opiekował się duchowo niemieckimi emigrantami podbijającymi właśnie Dziki Zachód.
- To ksiądz Moczygemba napisał do krewnych i znajomych, by sprzedali wszystko i przyjechali do Teksasu, bo tu jest ziemia i wszystko, czego nie ma Prusach - opowiada Gerard Kurzaj.
Wyruszyło całe 100 rodzin, wozami, koleją (uruchomioną raptem 9 lat wcześniej), wreszcie statkiem, który płynął do Zatoki Meksykańskiej osiem tygodni, mijając Santo Domingo czy Kubę, na której "żyją Negry", jak pisali w listach do bliskich w starym kraju. Wiele tych listów się zachowało, to dziś kapitalna kopalnia wiadomości o mentalności tamtych ludzi.
Historia zdobywania przez Ślązaków własnego miejsca na Dzikim Zachodzie to już odrębna karta: było im za gorąco (to wysokość Kairu), Komancze skalpowali, trzeba było uważać na grzechotniki i docinki sąsiadów, którym, nie podobały się za krótkie - bo pokazujące kostki - spódnice Ślązaczek. Była wreszcie Wojna Secesyjna, w której jako Teksańczycy musieli walczyć po stronie Konfederacji, choć podobno często przechodzili na stronę Unii, bo jako wykształceni Europejczycy wcale nie pochwalali niewolnictwa.
A finał? W Stanach żyje dziś 200 tysięcy ich potomków, są wśród nich milionerzy, farmerzy, hodowcy z tysiącami sztuk bydła, duchowni, dziennikarze. I wciąż nie brak tych, którzy potrafią "rządzić" piękną, staropolską śląska gwarą. Przyjeżdżają do starego kraju regularnie i pytają, jak można było porzucić taką piękną ziemię?
Gerard Kurzaj to kapitalny gawędziarz, musicie go posłuchać. A potem wybrać się do Muzeum Diecezjalnego w Opolu na wystawą o śląskich Teksańczykach. Macie czas do 11 maja.
Posłuchajcie: