- Gdy mieliśmy w gospodarce system centralnego planowania takie spisy miały sens, bo na nich rząd opierał swoją politykę. Ale nie bardzo rozumiem, po co robić je w naszej rzeczywistości gospodarczej. Nie bardzo też wierzę w analizy robione na podstawie takich spisów, bo sceptycznie podchodzę do wiarygodności danych przekazywanych przez rolników. Dla nich to dodatkowe obciążenie, z własnego doświadczenia wiem, że czasem podajemy dane trochę z sufitu - przyznał w "Poglądach i osądach" Herbert Czaja, prezes Izby Rolniczej w Opolu.
Nasz gość dodał, że opolskie rolnictwo bardzo się zmieniło po wejściu Polski do unii. Jak wylicza, w tej chwili mamy 27 600 rolników (to ci, którzy występują o dopłaty), ale tylko część z nich żyje tylko z rolnictwa, większość gdzieś jeszcze pracuje albo wyjeżdża na tak zwane saksy. - Przeciętna wielkość gospodarstwa na Opolszczyźnie to 20 hektarów, z takiego areału nie da się godnie żyć, tu potrzeba co najmniej 100 hektarów. W mojej rodzinnej gminie Zębowice było kiedyś 800 rolników, dziś takich żyjących z gospodarki jest nas może 10 - mówi nam Czaja.