- Mamy więcej monokultur, a mankamentem w ogóle jest to, że powszechnie wycinane są drzewa miododajne. Praktycznie lasy łęgowe, w których kiedyś królowała lipa, teraz praktycznie są wycięte. Nagminnie likwidowana jest także akacja, która jest traktowana jak chwast - dodaje Zdzisław Gmyrek.

Pszczelarstwo to hobby, a nie sposób na zarabianie pieniędzy. Od kilku lat nie ma chętnych do nauki zawodu pszczelarza w Centrum Kształcenia Rolniczego w Bogdańczowicach koło Kluczborka.

- Istnieje realne zagrożenie wymarcia tego zawodu. Obecnie chyba już nigdzie nie kształci się w tym kierunku. Chyba Pszczela Wola została jako jedyna. Nie ma chętnych do nauki w tej dziedzinie, chociaż zdarzają się pojedyncze osoby, które chciałyby być pszczelarzami, których rodzice prowadzą własne pasieki. To wszystko jest na zasadzie prób i błędów, bo inaczej to się nie odbywa - mówi Elżbieta Rakoczy ze szkoły w Bogdańczowicach, prowadzonej przez ministra rolnictwa i rozwoju wsi.

- Młodzi nie chcą się tym tematem zainteresować. Większość z nas to ludzie starsi lub w średnim wieku. Nie ma chętnych, nie ma jak przyciągnąć młodzieży i nie ma zbytu miodu, a młody nie pójdzie stać na targ. Jak nie widzi pieniędzy od razu, to nie będzie pół roku czy rok czekał. Obecnie pozostali bardzo starzy, ale to jest zabawa w pszczelarstwo. Trzeba zmienić politykę pszczelarską - zgodnie twierdzą właściciele pasiek z Namysłowa.

Kolejną bolączką właścicieli pasiek jest to, że coraz więcej chorób zabija pszczoły. Ubiegłoroczne straty wyniosły 30 procent. Pszczelarze najczęściej walczą z warozą i nozemą - chorobami, które osłabiają te owady.

Posłuchaj informacji:

Maciej Stępień/Piotr Wrona (oprac. BO)