Komornikowi nie udało się wyłączyć jawności procesu
- Chcemy, żeby w końcu wszyscy dowiedzieli się, jak było u nas w pracy – mówi pokrzywdzona, zwolniona z prudnickiej kancelarii komorniczej.
- Tyle lat pracowałyśmy, a zostałyśmy z niczym. Zwolniono nas. Było znęcanie się psychiczne nad pracownikami m.in. nad nami. W przypadku niektórych było to znęcanie fizyczne - powiedziała jedna z kobiet wezwanych na rozprawę.
- Dziesięć razy dziennie słyszałyśmy, że zostaniemy zwolnione z pracy i tak było każdego dnia – żali się była pracownica prudnickiego komornika.
- Zostałam zmuszona do podpisania zwolnienia na mocy porozumienia stron, bo komornik groził, że zwolni mnie dyscyplinarnie. Byłam wtedy w ciąży i straciłam dziecko – powiedziała młoda kobieta.
Sąd nie uwzględnił wniosku obrońcy o wyłączenie jawności procesu, gdyż sprawa nie dotyczy sfery życia prywatnego Jerzego D, a ma związek z jego życiem zawodowym.
– Dlatego nie można uznać, by jawność rozprawy naruszała interes prywatny – powiedziała sędzia Bernadeta Zwolińska.
Wówczas oskarżony wypowiedział pełnomocnictwo swojemu adwokatowi. Następnie wniósł o przyznanie mu obrońcy z urzędu. Sąd postanowił wyznaczyć Jerzemu D. obrońcę z kancelarii adwokackiej w Głubczycach. Następna rozpraw wyznaczona została na 3 listopada.
Oskarżony nie przyznaje się do winy. Grozi mu do pięciu lat więzienia. Pozostaje zawieszony w czynnościach komorniczych. W akcie oskarżenia zarzucono mu, że swoich pracowników znieważał słowami powszechnie uważanymi za obelżywe, naruszał ich godność osobistą, poniżał, wyszydzał, krytykował, ośmieszał oraz podważał kompetencje zawodowe.
Przed trzema laty pracownicy komornika zaczęli wysyłać anonimy ze skargami na szefa. Trafiły m.in. do Ministra Sprawiedliwości oraz Izby Komorniczej we Wrocławiu. Potajemnie zarejestrowane nagrania z wyzwiskami komornika otrzymała też prokuratura.
Posłuchaj:
Jan Poniatyszyn