Zwiększenie uprawnień rodziców do kontroli nad treściami, które są prezentowane ich dzieciom w szkołach podstawowych i przedszkolach – przewiduje obywatelski projekt ustawy dotyczący inicjatywy „Chrońmy dzieci”. W całej Polsce rozpoczęto zbieranie pod nim podpisów.
Chodzi o projekt nowelizacji Prawa oświatowego , w której przewidziano wyłączenie możliwości działania stowarzyszeń i organizacji, które chcą na terenie przedszkoli i szkół podstawowych „promować zagadnienia związane z seksualizacją dzieci”.
Czy to potrzebna zmiana czy polityczny zwrot akcji? Nad tym dyskutowali uczestnicy Niedzielnej Loży Radiowej.
- Moim zdaniem to bardzo potrzebna zmiana i bardzo cenna inicjatywa obywatelska. Ona sprowadza się do tego, aby rodzice mieli pełną kontrolę nad tym czego nauczane są w szkole ich dzieci. A zagrożeń jeśli chodzi o te kwestie jest tutaj sporo. Nikt z rodziców nie chciałby, aby ich dzieci w szkole podlegającej państwu były seksualizowane - mówił wojewoda opolski Sławomir Kłosowski.
- Przede wszystkim musimy odróżnić pojęcie seksualizacji od seksualności. Seksualizacja jako narzucanie z zewnątrz młodemu człowiekowi określonego sposobu bycia, zachowania, nie jest niczym pozytywnym. Młody człowiek powinien sam odkrywać własną seksualność, a szkoła może mu w tym pomagać w ramach zajęć do wychowania w rodzinie - przekonywał Jarosław Krzywoń z PSL, dodając jednak, że obecna sytuacja prawna w tym zakresie jest wystarczająca.
- Rodzice mają wpływ na to z jakich zajęć dodatkowych ich dzieci korzystają. Projekty obywatelskie rządzą się swoim prawem, ale chciałbym zwrócić uwagę, że pierwszymi osobami, które się w tej sprawie wypowiadały byli prezes Kaczyński i marszałek Witek, więc to jest sygnał niepokojący. Po drugie czy to nie jest wpuszczenie tylnymi drzwiami Lex Czarnek? - pytał poseł Mniejszości Niemieckiej Ryszard Galla
- Skoro obywatele zgłaszają, widzą tego typu problem jest potrzeba zajęcia się nim. Trzeba uregulować pewne kwestie, abyśmy mogli spać spokojnie. Nauczyciele i dyrektorzy szkół są różni. Nie uważam , że jest coś złego w tym, że kurator wydaje opinie w tego typu sprawach. Ale trzeba poczekać na ostateczny kształt projektu - mówił poseł Katarzyna Czochara z Prawa i Sprawiedliwości
- Ten projekt to wprost "kopiuj - wklej" Lex Czarnek! Obalam mit, że to ma być oddanie rodzicom jakiś kompetencji. Nie! Ten projekt odbiera wszelkie kompetencje rodzicom. Tak właściwie Jarosław Kaczyński zdecydował za rodziców, w jaki sposób ich nawet 15-letnie dzieci będą edukowane, czego się będą uczyć, a czego nie będą się uczyć. To tylko potwierdza, że jest to element podłej wojny ideologicznej - uznał poseł Witold Zembaczyński z Nowoczesnej.
- Ten obywatelski projekt ustawy jest druzgocącą recenzją 8 lat rządów Prawa i Sprawiedliwości. No bo jeżeli dowiadujemy się, że są potrzebne zmiany w systemie edukacji dotyczącej seksualności wśród najmłodszych dzieci to znaczy, że dochodziło tam do wielkich nieprawidłowości. Rozumiem, że obywatele dowiedzieli się, że źle się dzieje w szkołach i stąd ten projekt zmian - uznał Tomasz Kaliszan z Platformy Obywatelskiej.
- Ten projekt obywatelski daje jakąś formę wpływu rodziców na to czego uczone są w szkołach dzieci. Były w kraju skargi rodziców na to, że do szkół wchodzą stowarzyszenia i organizacje, które promują idee LGBT czyli idee deprawujące. Chodzi o większe przekazywanie w szkole tradycji, wiary, polskości. Tego nie ma! - powiedział Paweł Tomasz De Dydyński z Suwerennej Polski.
Uczestnicy programu odnieśli się również do działalności tzw. ruchów antywojennych, które także w Polsce kwestionują wspieranie Ukrainy w wojnie z Rosją.